Czytając dzisiejszą Ewangelię o dokonywaniu dobrych czynów w ukryciu, zastanawiałam się, jak to się ma do tematu naszego ostatniego spotkania formacyjnego o dawaniu świadectwa. Bo świadectwo z założenia raczej powinno być widoczne. Skarb wiary nie może być tylko dla mnie, nie powinien być ogrodzony wysokim murem, a przez to ukryty i niedostępny dla innych.
W tym przypadku kluczowa staje się motywacja. Mogę coś robić tylko na pokaz, żeby mnie doceniono i chwalono, chcąc zaspokoić tylko swoje potrzeby czy realizować własną wizję ewangelizacji i „nawracania” innych. Ale mogę też robić to, co robię w spójności, jako wyraz tego, co mam w sercu, bo przecież miłość czy wiara, kiedy nie jest okazywana wydaje się bez sensu. Bo na czym miałaby polegać, jak ktoś mógłby ją odczuć bez jej uwidocznienia.
A u ks. Jana Kaczkowskiego znalazłam jeden ze sposobów działania w ukryciu: „Nauczmy się przytulać modlitwą, przytulać Komunią Świętą tych, których kochamy. Można się za kogoś tak głęboko pomodlić, przyjąć Komunię Świętą, żeby poczuł bliskość i czułość. Bóg jest czuły. Kościół jest (powinien być) czuły. I my bądźmy czuli”.