Drukuj
Kategoria: Dobre Słowo

 

Dobre słowo 23.05.2013 r. – Święto Jezusa Chrystusa Najwyższego i Wiecznego Kapłana

Iz 6.1-4.8; Ps 23,2-3.5-6; Ez 36,25-26; J 17,1-2.9.14-26

Wierzę w umieranie... które uśmiecha się do mnie i zaprasza, bym je przyjął

Duchu Święty masz moc wnikania w najgłębsze zakamarki naszych uczuć, myślenia, pojmowania świata, pojmowania siebie. Proszę Cię, abyś tą mocą w tej chwili ogarnął całą historię naszego życia – od samego początku, aż do tej chwili. Abyś pomógł nam zbliżyć się z tą historią do Jezusa, który chce ją błogosławić.

W święto, które po raz pierwszy obchodzone jest w naszym kraju – Jezusa Chrystusa, Najwyższego i Wiecznego Kapłana – wsłuchujemy się w Ewangelii w Jego pełną mocy modlitwę. To modlitwa, w której błaga swojego Ojca, aby mocą, jakiej Mu udzielił nad każdym człowiekiem, dał życie wieczne wszystkim. Widzimy ogromne pragnienie przekazania życia z miłości. Jezus prosi nie tylko za uczniami, ale i za tymi, którzy dzięki słowom przekazywanym przez uczniów od Niego, będą wierzyć. Prosi, by stanowili jedno, tak ściśle byli zjednoczeni ze sobą, jak Jezus stanowi jedno ze swoim Ojcem.

Gdy patrzymy na historię Kościoła, widzimy, że ta modlitwa jeszcze się nie spełniła – nie ma jedności powołującej się na Jezusa. Taką modlitwę zanosi Jezus. To modlitwa skuteczna. Ci, którzy przyjmą życie wieczne, przyjmą też jedność, bo taka jest intencja tej modlitwy.

Spróbujmy zwrócić uwagę na dwa zdania. Pierwsze: Nie proszę, abyś ich zabrał ze świata, ale byś ich ustrzegł od złego. Co za zło, najgorsze zło może nas spotkać? W tym kontekście pragnień Jezusa największym złem jest odrzucenie życia wiecznego, ale przenosząc to na praktykę, to, co może nas spotkać najgorszego, to nie pozwolić się Bogu złamać. Nie pozwolić na to, byśmy umierali, bym umierał, bym umierała. Nie pozwolić Bogu na to, by mógł nas obdarzyć życiem wiecznym. Ten będzie żył, kto wcześniej umarł. Ten stanie się jednością, kto pozwoli się rozbić, rozsypać w drobny mak. To jest największe zło: nie przyjąć życia tak, jak je daje Bóg, a Bóg daje śmierć i życie. Wrzuca w najgłębszą przepaść i z niej wyprowadza. Doświadczą tego uczniowie tuż po tej modlitwie, kiedy po prostu się złamią, kiedy przeżyją doświadczenie zdrady, odrzucenia, sponiewierania Jezusa, sponiewierania siebie poprzez odrzucenie Jezusa.

Druga myśl z rozmodlenia Jezusa to: Objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich. Nie da się umrzeć tak, by żyć, jeśli nie umiera się z miłości, jeśli nie ofiaruje się siebie z miłości, jeśli nie ma klucza miłości.

Jezus oddaje życie z miłości i uzdalnia do tego, by dać się złamać z miłości, dać się pogrzebać z miłości, dać się rozsypać w drobny mak z miłości, by miłość mogła nas zjednoczyć.

Ciężkie to słowa, prawda? Łatwiejsze byłyby przykładziki, czy może prostsze sformułowania, ale te słowa, które są łatwo przyjmowane, przyswajane, łatwo też z nas uchodzą. A te, nad którymi trzeba się pochylić, dać się im ugiąć wewnątrz, moc zabijania nas i ożywiania.

Na koniec chciałbym przytoczyć słowa z książki Jezuita Papież Franciszek. Wywiad rzeka z Jorge Bergoglio, napisane tuż przed święceniami, w chwili mocnego, duchowego przeżycia, skierowanego ku Panu Bogu: Chcę zawsze wierzyć w Boga Ojca, który kocha mnie jak syna, i w Jezusa Pana, który napełnił mnie swym Duchem w moim życiu, aby sprawić, abym się uśmiechał, i w ten sposób doprowadził mnie do pełnego królestwa życia. Wierzę w moją historię, przenikniętą kochającym spojrzeniem Boga, który w pewien dzień, 21. września, wyszedł mi na spotkanie i zaprosił, abym poszedł za Nim. Wierzę w moje cierpienie, bezowocne z powodu egoizmu, w którym się ukrywam. Wierzę w nędzę mojej duszy, która chce pochłaniać bez dawania. Bez dawania. Wierzę, że inni ludzie są dobrzy i że mam ich kochać bez lęku, i nigdy nie zdradzać po to, by zapewnić sobie bezpieczeństwo. Wierzę w życie duchowe. Wierzę, że chcę bardzo kochać. Wierzę w codzienne umieranie, w jego codzienny ogień, przed którym uciekam, a które uśmiecha się do mnie i zaprasza, abym je przyjął. Wierzę w cierpliwość Boga, życzliwą, dobrą jak noc w pełni lata. Wierzę, że mój tata jest w niebie razem z Panem. Wierzę, że ksiądz, który wyspowiadał młodego Bergoglia pamiętnego 21. września też tam jest i wstawia się za moim kapłaństwem. Wierzę w Maryję, moją Matkę, która mnie kocha i nigdy nie zostawi samego. I mam nadzieję, że będę codziennie przeżywał zadziwienie obecną w mym życiu miłością i mocą, zdradą i grzechem. One towarzyszą mi stale, aż do ostatecznego spotkania z tym cudownym Obliczem, które nie wiem, jak wygląda, i którego nieustannie unikam, ale które chcę poznać i kochać. Amen.

Ksiądz Leszek Starczewski