Drukuj

Dobre Słowo od Was Niedziela Zesłania Ducha Świętego

posted by: Basia i Romek Rabajczykowie
Poprawiono: 18 maj 2013

Taki czynnik mocujący

Kochamy wolność. Jakkolwiek ją rozumiemy – uważamy ją za tak ważną, że można za nią oddać życie. Nie cierpimy ucisku, rozkazów, przepisów. Na myśl, że moglibyśmy wrócić do epoki niewolników, dłoń sama szabli szuka...


Może dlatego trudno nam przyjąć, że wszystkie relacje, jakie budujemy, więzi, które nas łączą, wiążą się także ze zobowiązaniami, a więc ograniczeniem naszej wolności, a może raczej beztroski. Jeśli nazywamy się chrześcijanami, to kiedyś usłyszymy, że jesteśmy częścią Kościoła. Że z tego powodu już nie należymy do siebie, ale z własnej woli oddaliśmy siebie i wszystko, co posiadamy, na służbę Chrystusowi.

 

Jako kapłan, nauczyciel, księgowy. Stanowiąc jedno w Kościele, należymy do Niego, nie do siebie. Co więcej, jeśli chcemy żyć po swojemu, ważniejsze jest dorobienie się, własne plany czy nawet nałogi, to tym samym przyznajemy, że do Kościoła się nie nadajemy. Potrzebne nam coś więcej, niż nasza słaba wola. Taki czynnik mocujący. Potrzebujemy stworzenia na nowo, nowego serce, które da nam nowe pragnienie – pragnienie coraz głębszej relacji z Bogiem.


I Bóg nam daje nowe serce. Ciągle odnawia i odświeża w nas pragnienie spotkania z Nim samym. Posyła nam swojego Ducha, ciągle na nowo nas stwarza.
Pismo Święte nie podaje żadnej definicji Ducha Świętego. Nie ma warunków, kiedy przychodzi ani wymagań. Może dlatego, że kiedy ktoś żyje w Duchu, to żadnych przepisów nie potrzebuje, a tym, którzy Go nie znają, żadna definicja nie pomoże.


Na ile chcę być jedno z Bogiem? Ta obietnica dotyczy życia wiecznego, ale w obietnicy doświadczamy Bożego życia już dziś. Może być tak, że – przywiązani do wolności – kiedy usłyszymy o byciu na służbie, a nawet byciu niewolnikiem Bożym, to całe nasze wnętrze będzie krzyczało, że to ja jestem najważniejszy, nie będę niczyim niewolnikiem, nawet Bożym!


Tyle że być Jego sługą, to być Jego skarbem. Bóg wyciąga do nas ręce nie żeby karać, ale żeby przytulić. Bycie JEGO to nie bycie sługą, ale dzieckiem.
Zesłanie Ducha Świętego to właśnie takie przygarnięcie do serca, przytulenie i odciśnięcie znaku miłości – i jedności. Nawet jeśli tego nie rozumiemy, nawet jeśli się boimy i wstydzimy samych siebie, to i tak w Jego oczach jesteśmy najpiękniejszym dzieckiem. Wytęsknionym i wyczekiwanym z radością, kiedy tylko wróci do domu.
Kiedy mamy już siebie dość, kiedy nie radzimy sobie z życiem, z otoczeniem, z nałogami i grzechami, wtedy najbardziej warto wołać: Boże, stwórz mnie na nowo, poślij swojego Ducha.