Zachowanie tej kobiety głęboko wzrusza. Że można mieć tyle odwagi, aby być tak prawdziwą przed Jezusem. Mieć w sobie tyle desperacji, żeby przynieść Jezusowi całą swoją słabość, być sobą zupełnie – bez rutyny, formułek, wyuczonych póz i savoir-vivre.
Ogromnym błędem jest odkładanie przyjścia do Jezusa do czasu „aż się poprawię na tyle, by mieć jakieś poczucie, że stanę przed Nim godnie”. Własnymi siłami nie jest to możliwe do osiągnięcia nigdy. I nigdzie w Ewangeliach nie znajdziemy takiego wymagania. Znajdujemy zamiast tego ciągłe zaproszenia, aby przychodzić do Jezusa z całą swoją bezsilnością otwierając się na Jego siłę, inicjatywy, inspiracje.
Módlmy się dziś za samych siebie, abyśmy zdobywali się na odwagę przychodzenia do Jezusa z odsłoniętym sercem, takimi jacy jesteśmy.