Drukuj
Kategoria: Dobre Słowo

Dobre Słowo 15.11.2016 r.

Ap 3,1-6.14-22; Ps 15,1b-5; 1 J 4,10b; Łk 19,1-10

Nie bój się być odważnym!

            Duchu Święty, Ty wiesz, na jakim etapie jest każdy z nas. Ty wiesz, kto się chce zaangażować w słuchanie słowa, więc wyjdź nam wszystkim naprzeciw, gdyż bez Twojej pomocy nic nie zrobimy. Od Ciebie otrzymujemy w tej chwili siłę, która pomoże nam zmierzyć się z każdą trudną sytuacją. Ty masz więcej siły niż my pomysłów.

            Spośród wszystkich słów, które padły dzisiaj w dwóch czytaniach i w psalmie, wybieram tylko jeden fragment, a z niego trzy punkty: historia, teologia i życie.

            Zaczynamy od historii. Kto pisze ten list? Święty Jan Apostoł i Ewangelista. On wszedł na taki poziom w kontakcie z Bogiem, że widzi więcej niż przeciętny człowiek. Wchodzisz na taki level w grze, że nikt cię nie doścignie i ten, kto nigdy na ten level nie wszedł, patrzy na ciebie i podziwia to. Podobnie gdyby tutaj przyszedł np. profesor medycyny i używał języka angielskiego z pojęciami medycznymi. Śmiejąc się z niego, ktoś śmiałby się tak naprawdę z samego siebie, gdyż profesor już jest na takim poziomie - tak wszedł wysoko.

            Święty Jan też jest już wyżej. On dostał trochę więcej. Pisze siedem listów do różnych wspólnot, które uważają się za chrześcijańskie, żeby im na coś zwrócić uwagę

            Niedawno rozmawiałem z mamą dorosłego syna. Kobieta stwierdziła: Proszę księdza, on spaprał życie sobie i swojej rodzinie. Jedyne, co zrobiłam po tylu rozmowach, to wysłałam mu taki list, po którym, jak powiedziała jego żona, on sobie miejsca znaleźć nie może. Napisałam list, bo już nie wiedziałam, co robić.

            Jan pisze listy. A ponieważ robi to w czasach, kiedy prześladowanie chrześcijan jest bardzo silne, Jana, jako jedynego z Apostołów nie ścięto, ponieważ cesarz Domicjan uznał go za tak starego, że już nie chciał mu nic złego zrobić. Wysłał go do więzienia na wyspę Patmos. Zresztą tak zapowiadał Jezus. Piotr pytał Jezusa: Jan nie umrze? Jezus odpowiedział: Nie mówiłem czy on umrze, czy nie. Ty, Piotrze zajmij się chodzeniem za Mną, a nie oglądaj się na innych.

            Jan pisze listy do siedmiu wspólnot uważających się za wierzące. Jedną z nich jest Laodycea, do której doprowadzają wodę z oddalonej o 12 km innej miejscowości, w której są ciepłe źródła. Jednak, płynąc 12 km, woda ochładza się i dopływa letnia. W starożytności było takie przekonanie, że jeśli się napijesz letniej wody, to ją możesz zwymiotować - jest tak niedobra. Woda powinna być albo zimna, żeby cię ożywiła, albo ciepła, żebyś się umył - nigdy letnia. W Laodycei jest wyśmienita szkoła lekarzy wytwarzających balsam leczniczy. Produkują także materiały, dywany, które świetnie się sprzedają. To jest tak bogata miejscowość, że kiedy w 60. roku po Chrystusie nastąpiło trzęsienie ziemi, to Rzym chciał pomóc w odbudowaniu tych zniszczeń. Pokrzywdzeni mieszkańcy jednak uznali, że poradzą sobie sami. Są tak zapatrzeni w siebie. Jest tam też grupa chrześcijan mających świadczyć o tym, że Bóg jest Kimś żywym, a nie kimś, do kogo przychodzisz po to, żeby się nudzić.

            I co się dzieje? Teraz wchodzimy w teologię, czyli w to, co Bóg chce powiedzieć.

            Aniołowi Kościoła w Laodycei napisz: To mówi Amen. Amen - Niech się tak stanie. Amen to znaczy także pierwszy. Ten, który jest pierwszy. Do cesarza zwracano się wtedy Princeps, czyli Pierwszy spośród wszystkich obywateli Rzymu. A Jan mówi: Jezus jest Pierwszy. Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust. W oryginalnym języku jest tam napisane nawet zwymiotować, tak jak tę letnią wodę. Bo właściwie nie bardzo nadajesz się do wszystkiego, co można by nazwać życiowym. Radzę ci, żebyś tego posłuchał. Ty bowiem mówisz: Jestem bogaty, i wzbogaciłem się. Co mi tu ksiądz będzie mówił na kazaniu, co mi tu będzie mówiła pani w szkole, co mi tu będzie mówił rodzic, co mi ma do powiedzenia jakiś młodszy ode mnie człowiek?

            Ty bowiem mówisz: Jestem bogaty, i wzbogaciłem się. i niczego mi nie potrzeba, a nie wiesz, ty już tego nie widzisz, że to ty jesteś nieszczęsny i godzien litości, i biedny i ślepy, i nagi. Radzę ci kupić u mnie złota w ogniu oczyszczonego. Bo ty masz już tyle złota, że nie będziesz potrzebował wsparcia od innych. Bo ty masz taki sposób, ja mam taki sposób, ja mam już takie bogactwo, ja mam takie układy, ja mam takie teksty, takie wtyki, ja znam sposób na tego nauczyciela, na rodzica, na tego ucznia, że ja już właściwie niczego nie potrzebuję, bo ja tu rządzę.      Jan mówi do tych w Laodycei: Radzę ci kupić u mnie złota w ogniu oczyszczonego. że abyś się wzbogacił, i białe szaty, abyś się oblókł, a nie ujawniła się haniebna twa nagość, i balsamu do namaszczenia twych oczu, byś widział w jakim punkcie jesteś. Bo ty nawet nie widzisz, jak się krzywdzisz.

            Druga rzecz z teologii. Po Laodycei, po tej wspólnocie nic nie zostało. Kiedy czytali ten list, mogli się zachować tak, jak my teraz. A co on będzie mi tu mówił? Jakie nieszczęście? Ja tu rozdaję karty. Ja wiem, co jest dobre. Ja wiem, co tu należy robić. Nikt mi nie będzie tłumaczył. Co ten ksiądz gada? Radzę ci, zbliż się do Mnie, dam ci balsam do namaszczenia twych oczu, byś widział.Ja wszystkich, których kocham, karcę i ćwiczę. Bądź więc gorliwy i nawróć się! Zaangażuj się. Opowiedz się. A żeby się zaangażować i opowiedzieć, to trzeba być rzeczywiście odważnym.

            Z odwagą, to jest troszeczkę tak: Zapukał strach – bo na przykład trzeba przyznać się do pewnych błędów - otworzyła odwaga i nikogo nie było.

            Taką odwagę może i daje tylko Bóg. Jak daje?

            I to już jest życie - ostatni punkt.

Jezus mówi: Oto stoję u drzwi i kołaczę - przez to przepowiadanie, przez to, że coś do ciebie nie dociera, przez to, że udajesz, że słuchasz, przez to, że nie słuchasz, przez to, że powinieneś iść do spowiedzi, przez to, co dzieje się na świecie. Puka. Jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, i powie: Jezu, wejdź do mnie, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną. A co to znaczy wieczerzać? Dam mu siły, dam mu pomysł, dam mu kreatywność, dam mu moc do tego, żeby mierzył się z tym, co dzieje się w jego życiu. Chrystus nie wejdzie na siłę do niczyjego życia. Sam kiedyś powiedział: Proście, a będzie wam dane, to znaczy, że nawet dobra nam nie da, jeżeli nie poprosimy. Nie dlatego, że On sobie siedzi i mówi: Proś. Skacz, skacz teraz wyżej, bo inaczej ja ci nie dam! Nie. Dlatego, że On może dać i pomóc komuś, kto chce pomocy, kto jest wolny.

            Przyjaciółka papieża Jana Pawła II, pani doktor Wanda Półtawska, która przeżyła obóz koncentracyjny w Ravensbruck, opowiadała kiedyś, jak wybierała się w odwiedziny do papieża. Koleżanka, która miała męża nadużywającego alkoholu, poprosiła ją, aby zwróciła się do papieża z prośbą o modlitwę za tę osobę. Dała też zdjęcie męża. Papież spojrzał na to zdjęcie, zamknął oczy i powiedział: Pan Bóg mu nie pomoże, bo on nie chce pomocy.

            Stoję u drzwi i kołaczę. Kto otworzy, nie wyjdzie zawiedziony. Dostanie moc.