Drukuj
Kategoria: Dobre Słowo

Mdr 7,7-11; Ps 90,12-17; Hbr 4,12-13; Mt 5,3; Mk 10,17-30

Widziane od wewnątrz

Duchu Święty, Duchu mocy, Duchu Ojca i Syna, daj nam odkryć, że mówisz do nas, że to do naszego życia jest to słowo, które głosisz w kościele, gromadząc nas przy sobie.

Są takie spotkania, które mogą zmienić życie. Ciekawe, ile z nas mogłoby powiedzieć, że jest kolekcjonerem takich spotkań, ewentualnie: które w ostatnim czasie było takim spotkaniem, przez które coś zmienia się diametralnie, z kimś, kto przez swój sposób bycia diametralnie zmienia nasze spojrzenie na życie.

Takie spotkanie staje się udziałem pewnego człowieka, który – jak opisuje Ewangelista Marek – zupełnie nieprzypadkowo przybiega do Jezusa, upada przed Nim na kolana, pyta Go jak ktoś bardzo zdesperowany, ktoś, kto czuje, że jeszcze mu wiele w życiu brakuje. Pytanie, które stawia Jezusowi i które dotyka spraw związanych z sensem życia, jest pytaniem, którego Jezus tak, jak żadnego pytania prowokacyjnego nie lekceważy, ale które podejmuje. Wyczuwa na samym starcie, że ów człowiek nie do końca widzi w Jezusie Tego, kim On jest, dlatego na sam start go strofuje: Czemu Mnie nazywasz dobrym? Tylko Bóg jest dobry.

Przecież Jezus nie odcina się od tego, że jest Synem Bożym, On o tym ciągle mówi. Ale widzi, że ten, który ciągle do Niego przychodzi, niekoniecznie uznaje w Nim Syna Bożego. Jakiegoś dobrego człowieka, nauczyciela, uzdrowiciela – to tak. Ale czy Syna Bożego, który objawia mądrość, dobro?

Ciekawe jest także to, że Jezus, który zna przecież wszystkie przykazania, nagle wypowiada tylko część z nich. Jeśli słyszeliśmy, to jest to część, która dotyczy relacji człowieka z drugim człowiekiem, tak, jakby pominął tę pierwszą cześć Dekalogu, która dotyczy spraw człowieka związanych z Bogiem.

Czemu odwołuje się do tej części przykazań? Za chwilę o tym w szczegółach, ale odpowiedź już po trochu daje sam człowiek, który przychodzi pytać, bo mówi: Wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości. On jest przekonany o swojej pobożności. Najprawdopodobniej – i wiele na to wskazuje z tekstu – to człowiek o bardzo szlachetnym i wrażliwym sercu, otwartym na Boga. Ale i tu może nam przyjść z pomocą sam Jezus, który, nakreślając w tym dialogu dalszą treść, mówi: Jednego ci brakuje.Brakuje ci całościowego, wewnętrznie wolnego chodzenia za Bogiem, brakuje ci wolności w tym, co masz. Odpowiada z miłością, nie z wyrzutem, bo Jezus nigdy nie potępiał ludzi, On zna życie znaczenie bardziej niż nam może się to wydawać. Wie, że ścieżki życia mogą być przeróżne i można naprawdę się pogubić: Ale jednego ci brakuje. Brakuje ci wewnętrznej wolności. Jesteś do czegoś przywiązany.

Ów człowiek przywiązał się do swojej pobożności, do swojego wyobrażenia o tym, że jest rzeczywiście pobożny. Przywiązał się także do tego, że w relacjach z innymi ludźmi jest dobrym człowiekiem. Przywiązał się także do swojego wyobrażenia o tym, że jest dobry.

Jezus jakby sugerował: Czy przychodzisz po to, żebym ci podpisał, że jesteś rzeczywiście dobrym człowiekiem, bo ustaliłeś sobie, co jest dobre? Czy przychodzisz poznać, jakie jest źródło dobra, jak dobro jest hojne, jak potrafi się przelewać, nie tylko dzielić się z innymi, ale przelewać się przez innych? Czy przeszedłeś po to, żeby usłyszeć coś nowego? Czy też żeby poklepać cię po ramieniu i powiedzieć: No, jest całkiem nieźle. Nie zabijasz. Nie cudzołożysz. Nie kradniesz. Nie oszukujesz. Wszystko w porządku. Żyj sobie tak.

To pytanie próbuje nas troszeczkę zaniepokoić, a może i zasmucić. Kiedy Jan Paweł II rozmawiał z młodymi, nierzadko powtarzał: Czasem nie zaszkodzi, jak się zasmucisz, nawet zagniewasz na siebie samego, bylebyś tylko odkrył to, co jest wolnością, to, co daje prawdziwy sens, smak życia. Bo wychodzi na to, że łatwiej jest wyznawać Boga, którego się nie widzi, modlić się, budząc w sobie dobre samopoczucie, pilnując ulubionych form spotkania z Bogiem niż dzieląc się czymś z innymi, wiedzieć o tym, że jest to dar, który pochodzi od samego Boga.

Łatwiej jest adorować Jezusa w konsekrowanej Hostii, niż w nieprzyjemnym sąsiedzie, znajomym nieprzyjacielu. Łatwiej, bo poganie też tak robią, jak powie Jezus: Pozdrawiacie tylko tych, którzy was pozdrawiają, a zapraszacie tylko tych, którzy was zapraszają (Mt 5,46-47). Jak możecie doświadczyć, że Ewangelia działa, że to nie jest bajka czy gadanie nie wiadomo o czym, tylko moc, która daje siłę do życia, do realiów życia tak konkretnych, jak twój nieprzyjaciel, jak osoba, której nie lubisz, która ciebie nie trawi. Jak może doświadczyć, kiedy ustaliliście sobie jaka jest granica waszej pobożności, i kiedy ja to sobie ustaliłem jako ksiądz? Jak możesz doświadczyć, że Ewangelia jest siłą, która nie daje spokoju, która sprawia, że jesteś ciągle w ruchu, a nie siedzisz w swoich wyobrażeniach o tym, jaki to świat jest zły, jaki to jesteś ty dobry? Nie doświadczysz.

Wydaje się, że Piotr poczuł się wezwany do tablicy, bo zaraz – jak słyszymy – wyskakuje i mówi: Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą. Patrz, jakie jesteśmy aniołki. A Jezus mówi: Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza – i tu wymienia całą kolekcję rzeczy, osób, do których można się przywiązać, z których można zrobić bóstwo, nie widząc w nich darów Bożych, tylko Boga – Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym. Piotrze, z powodu Mnie i Ewangelii, nie z powodu tego, żeby się lepiej poczuć.

Przychodzę do kościoła, bo dobrze się poczuję, i patrzę na tych, co nie chodzą: To dopiero łotry. To dopiero grzesznicy. Na zewnątrz ręce złożone, a wewnątrz pięści, niewidzialne, ale biją i tłuką tych, którzy wydają nam się gorsi, których osądzamy bezlitośnie i bezdusznie.

...z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, wśród prześladowań, wśród niewygody życia mieć wewnętrzną wolność. To jest Ewangelia.

Ewangelia nie oderwie nas od rzeczywistości, Ewangelia nie będzie wybierała tylko tych ludzi, którzy nam są przyjemni i nie sprawi, że będziemy się kisić we własnym sosie, klepać po ramieniu i mówić: Jaki to świat jest zły, jaka to ja jestem dobra, jaka ty jesteś dobra, jak nas tu nikt nie docenia. To nie jest Ewangelia. Wśród prześladowań, wśród przeciwności. Bo jeżeli ktoś wybiera Jezusa, to natychmiast pojawiają się prześladowania. Jeżeli się ktoś decyduje żyć w prawdzie, to będzie miał wrogów. Powtórzmy to: Jeżeli się ktoś decyduje żyć w prawdzie, to będzie miał wrogów. Ale będzie miał też siłę, jeżeli będzie czerpał ze źródła prawdy. A Jezus mówi: Ja jestem prawdą. Będzie miał siłę i to jest Ewangelia. I dla takiej Ewangelii warto rzeczywiście zostawić wszystko, czasem dosłownie, a czasem w znaczeniu takim, żeby się nie przywiązywać do tego, co się ma, do kogo się ma obok. Przecież droga mamo, twoje dzieci to nie twoja własność, to dar Boga. Twoja żona, drogi mężu, to dar od Boga. Może jest boska, ale to dar od Boga.

Cóż masz– powie św. Paweł – czego byś nie otrzymał? A jeśliś otrzymał, to czemu się chełpisz (1 Kor 4,7), czemu się zachowujesz, jakbyś to ty sam siał. To dar, którym, jeśli człowiek się mądrze dzieli, to więcej zyskuje.

Ksiądz Leszek Starczewski