Drukuj
Kategoria: Dobre Słowo

Rdz 12,1-9; Ps 33,12-13.18-20.22; Hbr 4,12; Mt 7,1-5

Mapa z błogosławionymi punktami

       Duchu Święty, pokonuj w nas – pokonuj w moim sercu i w sercach tych, którzy włączyli to rozważanie – wszelkie odległości, wszelkie dystanse od Jezusa, który żywo w tej chwili przemawia. Pokonuj wiernością Jezusa moje niewierności, miłością Jezusa moją zawiść, moją bardzo wyrafinowaną formę nienawiści do innych, do Boga i do siebie. Bo przecież mnie przez gardło nie przejdzie, że nienawidzę Boga, że gardzę Bogiem, że Go lekceważę. Mnie to przez gardło nie przejdzie, a jeśli przejdzie, to tylko na pokaz, żeby tylko tak sobie powiedzieć. Natomiast każdy grzech jest pogardą Bogiem – mówi św. Augustyn. Pogardę Bogiem pokonuj we mnie Jego miłością do mnie.

        Duchu Święty, Ty jesteś tą miłością. Ty chcesz w tej chwili do mnie przemawiać. Ty chcesz ukazywać mi Boga, który właśnie na ten czas przygotował spotkanie ze mną i chce do mojego serca, do mojego życia przemawiać. On ciągle ma mi coś do powiedzenia, a Jego słowo jest życiem. On mnie wydobywa ze szponów śmierci do życia. Wydobywa mnie z różnych potrzasków do wolności. To Bóg może zrobić.

       Duchu Święty, pilnuj i wprowadzaj w bliskość z tych odległości, w które udałam się na skutek mojego niedbalstwa, mojej powierzchowności, mojego egoizmu. Wprowadź mnie w samo serce miłości Ojca.

 Staje dziś przed nami historia Abrama. Poniedziałek XII tygodnia zwykłego rozpoczynamy od wezwania, jakie Bóg kieruje do Abrama, a przez Abrama Bóg kieruje to wezwanie także i do mnie.

Przypomnijmy: jakiekolwiek wezwania Bóg do nas kieruje, najpierw daje do tego siłę, łaskę. Jeśli zdecydował przemówić do ciebie przez jakieś słowo, to wcześniej uzdolnił cię do tego, żebyś to spełnił/spełniła. Jeśli zdecydował się przemówić do ciebie dziś przez ten dzień, to wcześniej dał na niego uzdolnienie.

I takie, pełne uzdolnienia do spełnienia, wezwanie Bóg kieruje do Abrama. Wydobywa go z jego ziemi rodzinnej, w której, w domu jego ojca już się zainstalował, już się przyspawał. Mając 75 lat, w głowie nie miał tego, że coś w jego życiu może się tak radykalnie zmienić.

Ani tobie, ani mnie w pierwszej chwili, w sposób praktyczny, nie przychodzi do głowy, że jeszcze coś radykalnego może stać się w moim życiu. Bo teoretycznie jestem w stanie nawet wyrecytować, że Pan Bóg może zażądać ode mnie czegoś radykalnie innego niż w tej chwili robię. Może Pan Bóg wstrząsnąć moim życiem, gdy przyspawałem się, przykleiłem się do tego stanu, w którym jestem i w którym, wydaje mi się, że się świetnie rozwijam, że jestem niedocenianym przykładem błogosławieństwa Boga. Bóg może w sposób praktyczny wstrząsnąć moim życiem. Tak dzieje się przecież w przypadku Abrama. Przypomnijmy, że on ma rzeczywiście 75 lat, gdy wychodzi z Charanu, gdy po tym przynaglającym słowie Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca wyrusza. Słyszy, że Bóg będzie go formował. Będzie pisał historię jego życia, którego celem jest doświadczanie przez Abrama błogosławieństwa. Jego ród, jego potomstwo będzie doświadczało szczęścia. Szczęśliwy naród wybrany przez Pana. Do tego Pan Bóg będzie go prowadził. Jak będzie go prowadził?

Jeśli ty, ja choć trochę przypomnimy sobie historię Abrama, widzimy już, jak go będzie prowadził przez różne wydarzenia, kłopoty, przez różne wstrząsy, przez różne ciemności, przez ofiary. Ale on przecież tego jeszcze nie widzi. To my jesteśmy mądrzy o tę historię, bo my ją sobie nie raz już czytaliśmy. Natomiast Abram jeszcze tego nie widzi. Słyszy, że będzie błogosławieństwem i to jest słowo klucz. Bo jeśli tego nie usłyszy, jeśli do niego nie dotrze, ze Bóg prowadzi go do szczęścia, że będzie go czynił błogosławieństwem, jeśli tego nie usłyszy, to nie będzie w stanie zmierzyć się z tym, co będzie po drodze.

No i takie pytanie do ciebie i do mnie: Czy ja usłyszałem, czy ja mam głęboko w sobie przeświadczenie, że jestem błogosławieństwem Boga? Że jestem prowadzona do pełni szczęścia? Czy jest to we mnie mocno zakorzenione? Czy to pływa w mojej krwi, w moich myślach, w moich pragnieniach, w moich walkach, w mojej sile do tego, by otwierać się na Pana, który pisze historię mojego życia?

Czy ty cieszysz się z tego, że jesteś wyznawcą Boga? Czy ty, tak jak Abram, który rozpoczynając tę wędrówkę już robi sobie mapę, na której stawia punkty pośrednie, czyli punkty, w których doświadczając tego, jak Bóg do niego mówi, jak go formuje, jak go prowadzi, buduje ołtarze?

Abram zbudował tam ołtarz dla Pana, który mu się ukazał. Stamtąd zaś przeniósł się na wzgórze na wschód od Betel i rozbił swój namiot pomiędzy Betel od zachodu i Aj od wschodu. Tam również zbudował ołtarz dla Pana i wzywał imienia Pana.

      Po pierwszym pytaniu: Czy jesteś szczęśliwy, że Bóg prowadzi cię do błogosławieństwa? pojawia się drugie: Jak wygląda twoja mapa wędrówki za Panem? Spójrz na historię twojego życia, może ostatnich lat, miesięcy, dni, a może godzin, i powiedz, w których miejscach zaznaczyłeś punkcik mogący być odpowiednikiem ołtarza zbudowanego dla Pana. Że ja sobie siadłem i bardzo jasno zbudowałem ołtarz wdzięczności, odniesienia, że tu Pan mi dał znak. Tu Pan, prowadząc mnie do pełni szczęścia, błogosławieństwa, zostawił swój ślad, tu do mnie przemówił.

      No bo jeżeli ja nie będę budował tego ołtarza, jednego, drugiego, również trzeciego, to podstawowym będzie pytanie: Do czego ja chcę się odwoływać?

     Spraw bieżących, droga siostro, bracie, jest tak dużo... . Kotłujących się myśli, przeżyć, zmiennych nastrojów jest cały ogrom, i – jeżeli nie mam punktów odniesienia, nie mam jasnych kryteriów tego, że tu Bóg do mnie przemówił – ten cały galimatias, ten cały kocioł może wprowadzić mnie w przekonanie, że jestem bezpański. Że moje życie traci smak, traci sens. Że w moim życiu nie ma jakiegoś zasadniczego celu. Stąd to kolejne pytanie, pytanie o ołtarze: Jak wygląda twoja mapa wędrówki w stronę pełni szczęścia?

      I ostania kwestia z dzisiejszego podejścia do spotkania z Panem, bo przecież ani to rozważanie, ani wszystkie te słowa tu wypowiedziane nie wyręczą ciebie ani mnie. Ja teraz mogę sobie obmyć ręce i powiedzieć: No, to już sprawa załatwiona, bo sobie powiedziałem to rozważanie, bo sobie go wysłuchałem, to już sprawa załatwiona. Klaśnij w ręce, umyj te dłonie i powiedz: Nic się przecież nie dzieje. To ani ciebie, ani mnie, nie wyręczy od osobistych dialogów z Panem. A jak chcesz się wyręczyć, to się chcesz oszukać. A jak chcesz się oszukać, to jesteś daleko od prawdy, która wyzwala, która jest błogosławieństwem, która jest szczęściem. Jesteś tylko na pozornych jakiś punktach zaczepienia, które tak naprawdę są budowaniem na piasku.

     Dlatego jest pytanie do ciebie: Czy ty w ogóle zamierzałeś dziś porozmawiać, oprócz tego rozważania, oprócz czytania tego słowa, z Panem? Powiedz Mu to. Ja też Mu mam odpowiedzieć na to pytanie: Czy ja zamierzałem, czy tylko miałem zamiar nagrać to rozważanie, wysłuchać tego rozważania i gęby nie otworzyć do mojego Pana, który chce do mnie przemawiać i dawać mi błogosławieństwo - czynić mnie błogosławieństwem?

     Panie, jeśli odkryję przepaść grzechu i niewdzięczności, niewierności, zapatrzenia się w siebie, stawiania wyżej bieżących spraw, kotła, który gdzieś się w moim życiu gotuje, niż Ciebie – czy ja potrafię, Panie, stanąć teraz przed Tobą w prawdzie?

      No, nie potrafię. Ty potrafisz mnie postawić w prawdzie. Podnieś mnie, pozbierać mnie, oczyścić moje spojrzenie, bym widział, że czynisz mnie błogosławieństwem, nawet gdybym doświadczał przekleństwa. Że czynisz mnie Panie szczęśliwym, nawet wówczas, gdy czuję tylko nieszczęście.

      Przez słowo, które do mnie wypowiadasz, składasz mi, Panie, zaproszenie do wychodzenia w stronę, którą Ty określasz. A tą stroną jest pełnia szczęścia.

      Jest to zaproszenie i uzdolnienie zawarte w wezwaniu do tego, by iść nawet przez ciemną dolinę. Do tego, by pozwalać Tobie, Panie, wyjmować z mojego spojrzenia, z moich oczu każdą belkę, która przetrąciwszy mnie, nie pozwala widzieć świata i historii mojego życia, oraz historii życia moich braci i sióstr, jako błogosławieństwa, tylko jako punktu, w którym albo się porównuję dołując bądź górując, albo punktu, w którym zazdroszczę, ale na pewno nie punktu odniesienia, jako znaku od Ciebie, przez który do mnie przemawiasz.

      Dziękuję Ci Panie, że nie stracisz cierpliwości do mnie, że nie wyczerpie się Twoja miłość, że Twoje podnoszenie mnie jest ciągle Twoją pasją, że przemawianie do mojego opornego serca jest podyktowane nieodwołalną miłością. Nie chwilowym zauroczeniem, uzależnionym od tego, czy będę się uśmiechał, cieszył, czy też nie.

      Dziękuję Ci Panie, za Twoją wierność.

Ksiądz Leszek Starczewski