Drukuj
Kategoria: Dobre Słowo

Dz 9,1-20; Ps 117,1-2; J 6,54; J 6,52-59

Najcenniejsi w wierze są ci z odzysku?

Duchu Święty, zmiłuj się nad nami i pootwieraj nas na pomysłowość Boga, na to, że w Jego kreatywnym podejściu do każdego z nas, nie brakuje Mu różnych sposobów i pomysłów, żeby zdobywać nasze serca.

Mówią, że najcenniejsi w wierze są ludzie z odzysku, to znaczy: ci, których zdobył, odzyskał dla wiary Pan.

Dzisiaj stoi przed nami jeden z takich ludzi – Szaweł. Jego zdobycie i zwrócenie serca dla Zmartwychwstałego Jezusa musiało być potężnym szokiem.

Po pierwsze: dla niego samego. Intelektualnie świetnie przygotowany w szkole Gamaliela, znanego nam faryzeusza. Bardzo pobożny. Z ogromnym przekonaniem robił to, co robił, niesamowicie upewniony, że zajmuje się oczyszczaniem wiary, chronieniem wiary Izraela przed jakąś kolejną sektą czy ułudą.

Po drugie: to zwrócenie Chrystusowi Zmartwychwstałemu tego, za którego oddał krew, czyli Szawła, musiało być ogromnym szokiem dla pierwszych uczniów Jezusa, tych bardzo pobożnych, bojaźliwych, ale też pełnych konkretnej odwagi Ducha Świętego ludzi. Można sobie tylko wyobrazić rodziny, do których domów tak niedawno wpadał z furią, zamiarem wytępienia i zabierał mężczyzn i kobiety na rzeź. Można sobie wyobrazić, jak rzeczywiście wielki to jest szok.

Co się za tym kryje? – Kryje się za tym niesamowita pomysłowość Pana i Jego wszechmoc, która najbardziej, najpełniej – jak uczy Kościół w jednej z Modlitw Eucharystycznych – objawia się w łasce przebaczenia, miłosierdzia, które potrafi właśnie zdobywać serce.

Najcenniejsi w wierze są ludzie z odzysku? Myśląc w kontekście tego słowa wyłącznie o Szawle moglibyśmy wpaść w pewną pułapkę, bo wychodziłoby na to, że tak naprawdę wartość przedstawiają tylko osoby, które zostały zdobyte w spektakularny sposób, tak, jak Szaweł. Tymczasem nic bardziej błędnego! O każdą i każdego z nas Bóg nieustannie walczy. Robi to każdego dnia korzystając z całej gamy swoich pomysłów, których Mu nie brakuje. Próbuje odzyskać nas każdego poranka, każdego dnia, przez każde wydarzenie, bo każdej chwili stary człowiek próbuje nas wyrolować, a grzech oszukać. Każdej chwili nie chcemy umierać dla grzechu, egoizmu po to, by przynosić plon obfity.

Ilu jest takich świętych, którzy nie w spektakularny sposób, ale w bardzo zwykłych, codziennych okolicznościach, w szarzyźnie życia, byli zdobywani przez Pana! Można wspomnieć choćby św. Teresę czy św. Faustynę, o których mówi się, że kiedy umarły, to był jeden wielki szok: To one były tak intensywnie zżyte z Bogiem?!, że w ogóle tego nie było widać.

Gdy patrzymy na Jezusa w kategoriach dzisiejszego świata, naszych doświadczeń, tego, co już wiemy o Nim po Zmartwychwstaniu, trudno nam przyjąć, że ten Jezus, który chodził codziennie po Palestynie, rozmawiał ze swoimi uczniami, spał, pocił się, ziewał, siedział zmęczony, to był Syn Boży. Tylko nam może tak się często wydawać, bo nam jest łatwiej spoglądać na to z perspektywy Zmartwychwstania. Z perspektywy codzienności uczniowie mogli mieć niejeden kłopot, żeby rzeczywiście odkrywać w Nim Syna Bożego.

Czego nas dzisiaj słowo Boże próbuje nauczyć, czy na co nam próbuje zwrócić uwagę? Po pierwsze: na wszechmoc Boga, na Jego pomysłowość, którą kieruje ciągle dla nas i dla naszego zbawienia, żeby odzyskiwać nas dla żywej wiary. Pytanie: Na ile jestem świadomy, że to, co się dzieje, jest pod Jego przemożną opieką? Z Jego inicjatywy, bo On pierwszy wychodzi z inicjatywą do mnie? Z Jego kreatywności, która na celu ma zdobywanie mnie ciągle na nowo?

Druga kwestia to ta, że nawet taki łotr jak Szaweł - w kategoriach pierwszych uczniów Jezusa łotr – nie jest skreślony w ręku Boga. Pytanie kierowane też do nas: Na ile we mnie jest taka świadomość, że osoby z którymi się nie odzywam czy uważam za wybitnych wrogów mojej wrażliwości, wiary, Kościoła, że spośród tych osób Pan Bóg może wybierać i wybiera sobie narzędzia, którymi się posługuje? Może jeszcze tego nie widzę? Na ile nie potępiam tych osób, nie skreśliłem ich już?

Na ile nie skreśliłem w sobie takich obszarów, w których jest potężna energia i zapał kierowany nie do Pana, ale do pompowania swojego przewrażliwienia czy swojego zaniżonego poczucia wartości, punktowania siebie tylko od strony tych złych rzeczy? Ta energii i siła jest we mnie. Na ile nie skreślam pomysłowości Boga, który pewnego dnia może przestawić wajchę, przekierować tę energię tak, jak przekierował w przypadku Szawła? Na ile nie potępiam kogoś innego, kto dzisiaj do mnie nie trafia, i tego, co we mnie jest słabe, skupione na podważaniu swojej wartości?

Po trzecie, pytanie, które dzisiaj ze słowa Bożego spróbujmy wziąć także do swojego serca: Na ile poważnie traktuję tę wszechmoc Boga? To znaczy: Na ile traktuję każdy dzień i wydarzenie jako to, przez które Bóg zdobywa moje serce? Może mało mam jeszcze argumentów i nie dostrzegam, że Bóg walczy o mnie. Jeśli tak jest, nie zachęcam do stawiania sobie pytania: Dlaczego? Tylko do pytania: Powiedz, co Bóg musiałby jeszcze zrobić, czy miałby jeszcze zrobić, żeby przekonać cię do tego, że o ciebie walczy, że chce odzyskiwać cię dla wiary?

Bo najcenniejsi w wierze są ci z odzysku.

Ksiądz Leszek Starczewski