Drukuj
Kategoria: Dobre Słowo

Dz 3,1-10; Ps 105,1-4.8-9; Ps 118,24; Łk 24,13-35

Brzydkie, bo nie Boże, ale przy Pięknej

Duchu Święty, wyprowadź nas z rozmów ze sobą, o sobie, w sobie, na rozmowy z nami, ze mną, dla mnie, o mnie – te rozmowy, które prowadzi przez swoje słowo Jezus.

Sprawy nabierają rozmachu. Szaleje Piotr i Jan. Moc. jaką przeżyli, jakiej doświadczyli w pięćdziesiątym dniu po Zmartwychwstaniu nie jest do utrzymania. Roznosi ich. Z tą mocą dają się, gdzie tylko popadnie.

Chwytamy ich w chwili, kiedy idą tę moc niejako pogłębić na modlitwie. I to ciekawe, że tu z tej modlitwy zrezygnowali. Jakby właśnie na drodze do świątyni pojawiła się inna świątynia. Papież Jan Paweł II mówi, że to jest sanktuarium, w którym mieszka Chrystus chory. Jest sanktuarium, w którym mieszka Chrystus, którego trzeba wyzwolić, którego trzeba pokazać w tym sanktuarium.

Może warto zapytać siebie, czy te nasze wysiłki, starania, nasze związane z relacją do Pana Boga porządki, biorą pod uwagę człowieka? Czy sprawdzamy tę relację do Pana Boga poprzez relacje do innych ludzi? Czy potrafimy ze swoich niedoskonałości, chorób tych osób, które średnio widzą się nam jako dzieci Boże, jako te, które Bóg posłał do nas? Czy potrafimy w nich, chorych, dostrzec Jezusa, który chce nam służyć, chce do nas wyjść? Czy potrafimy zrezygnować z ustalonych form modlitw − jeszcze to, jeszcze tamto − na korzyść człowieka, któremu potrzebny jest Chrystus. Jeśli nie, to jest okazja, aby mówić do Jezusa: Jezu, zobacz, tutaj jeszcze Cię potrzebuję. Tu jestem zbytnio skupiony na wszystkim, tylko nie na Tobie.

Chory jest przy bramie, zwanej Piękną, a ma strasznie brzydkie spojrzenie na życie. Widzi je tylko i wyłącznie w kategoriach żebrania o jałmużnę. Tylko w kategoriach pocieszenia, które, jeżeli może przyjść, to może być związane tylko z jakimś materialnym posiłkiem, żeby przeżyć, żeby jakoś to było. Brzydkie spojrzenie, a nie Boże. Z tej brzydoty przy Pięknej Bramie może wyzwolić tylko Jezus Chrystus Nazarejczyk. Wie o tym Piotr i dlatego nie zgadza się na to, żeby rzucić mu jakiś ochłap, żeby rzucić jakąś zgodę na to: No, żyj jakoś. No wiesz, jakoś to musi być. Wie o tym Piotr i Jan. Przypatrzywszy się mu, powiedzieli: Teraz ty spójrz na nas. On patrzył na nich ciągle oczekując od nich jałmużny.

To też warte zastanowienia czy czasem w naszym życiu nie ma tak, że chcemy żyć tylko z żebrania, z żebrów czyjejś uwagi, czyjegoś czasu, czyjegoś pochwalania, udowadniania komuś naszej wartości. I że ja tak naprawdę niewiele potrzebuję. Rzuć mi tam coś.

Piotr i Jan odwracają porządek: Nie mam srebra ani złota. Nie mam zamiaru cię klepać po ramieniu. Nie mam zamiaru rzucać ci coś, co sprawi, że jakoś sobie będziesz żył. Ale co mam, to ci daję: W imię Jezusa Chrystusa Nazarejczyka, chodź! Daję ci Boże spojrzenie na siebie, tak, jak widzi cię Bóg. I ująwszy go za prawą rękę, podniósł go. A on natychmiast odzyskał władzę w nogach i stopach. Zerwał się i stanął na nogach, i chodził, i wszedł z nimi do świątyni, chodząc, skacząc i wielbiąc Boga.

To jest doświadczenie, które jest ogromnym pragnieniem Boga, żebyśmy pozwalali Mu spoglądać na nas tak, jak On nas widzi, żebyśmy się uczyli Jego spojrzenia na nas. Wtedy się nam będzie chciało żyć! Wtedy człowiek się zrywa i staje na nogach, życie staje się skokami i wielbieniem Boga! Do tego chce nas Pan Bóg doprowadzić. O własnych siłach nie jesteśmy w stanie nic, poza tym, żeby żebrać od innych i od czasem Boga uwagi. Żeby wystarczyło Mu to, że się jakoś pomodlę, czy się nie pomodlę, coś zrobię, czy nie zrobię.

Bóg ma ogromną hojność – nie srebra, nie złota, nie doraźności. Ma coś znacznie większego. Coś, co sprawia, że można się zerwać z łańcucha swojej choroby, swoich uzależnień, swojej upokarzającej postawy oczekiwań od innych jakiejś postawy, jakichś ochłapów, żeby jakoś przeżyć. Można po prostu stanąć na nogach, skacząc i wielbiąc Boga przy Pięknej bramie, gdzie brzydkie spojrzenie zostaje uzdrowione.

A właśnie. Jakie jest moje spojrzenie? Czemu ja się przypatruję? O jaką jałmużnę proszę? Jakie jest spojrzenie w moją przyszłość? Jakie mam perspektywy na życie? Czy to ma być rzeczywiście na zasadzie, żeby jakoś przeżyć, czy żeby żyć pełnią tego życia?

To słowo nas dziś próbuje zaprosić do spotkania z tą brzydotą, z tym ograniczeniem, które być może wkradło się w nasze życie. Żeby się z tym spotkać, żeby w to wejść, żeby rzeczywiście odkryć w sobie takiego żebraka, który zadowoli się czymkolwiek, byleby dano mu święty spokój i byleby jakoś przeżył. Żeby z tej pozycji żebraka pozwolić się zaskoczyć Jezusowi Chrystusowi Nazarejczykowi, który nie obsypie srebrem ani złotem. Da coś znacznie większego.

Ksiądz Leszek Starczewski