Drukuj
Kategoria: Dobre Słowo

Jr 20,10-13; Ps 18,2-7; J 6,63b.68b; J 10,31-42

Kłótliwy Jezus

Duchu Święty, spraw, abyśmy nie potrafili się oprzeć Tobie i Twoim natchnieniom.

Fragment dzisiejszej Ewangelii zaczyna się od kamienia, a kończy na wierze. Jezus wykłóca się z Żydami o ich godność, o prawdziwą wartość, jaką mają w oczach Bożych, o to, czemu mają służyć wszystkie przepisy, każde słowo, które jest zapisane w Prawie. Jesteście Bogami.Jesteście wszyscy dziećmi Boga. Dla Żydów jest to wstrząsająca informacja i prawda, dlatego nazywają ją bluźnierstwem.

Jan Paweł II w Przekroczyć próg nadziei mówił o tym zgorszeniu: serce pragnie bliskości Boga, a kiedy staje się tak bliski, że posyła swojego Syna, to traktuje się to jako niemożliwe po prostu. Tak blisko się nie da. Przerażająca bliskość. Gorsząca bliskość.

Jezus wykłóca się o to, aby tę bliskość odkryli, żeby patrzyli na swoje życie jako pisane przez samego Boga, który czyni ich dziećmi Bożymi i odzyskuje w nich godność. Teraz się wykłóca, ale przyjdzie moment, że uczyni swoją twarz jak głaz(por. Iz 50,7) i wie, że wstydu nie dozna(por. Iz 50,7), że będzie potulny jak baranek na rzeź prowadzony, (Iz 53,7) że się pozwoli przybić do krzyża, że pozwoli się wydrwić w najczulszym punkcie – zaufania do Ojca. W tym punkcie, o którym dziś mówi: Ojciec jest we Mnie, a Ja w Ojcu.Jak jest w Tobie, a Ty jesteś w Nim, schodź z krzyża, niech Cię wybawi. Jego odpowiedzią na kamienie będzie wylanie Ducha, który wzbudzi zaufanie. AJa, gdy zostanęnad ziemięwywyższony , przyciągnę wszystkich do siebie(J 12,32).

Tak, i z nami Jezus wykłóca się przez naszą historię życia, nasze upadki i grzechy, naszą zawodność, to, co wypieramy z siebie. Wykłóca się: Nie dasz rady Mnie pokonać. Po prostu ja ci to pokażę. W całym pięknie cię ukażę, w takim, jakim cię widzi Bóg. Nawet jak Mnie oszpecisz. Nawet jak Mną wzgardzisz. Jak Mnie popchniesz. Jak Mnie obedrzesz z szat i zsieczesz skórę. Ja będę ci pokazywał Twoje piękno. Nie ma porównań w świecie ludzkim! Nie ma! Bo to jest działanie Boga!

Nawet Jeremiasz, który ze swoimi nastrojami otoczony przez tych, którzy go chcieli skatować, mówi: Słyszałem oszczerstwo wielu: Trwoga dokoła! Donieście, donieśmy na niego, w swojej szlachetności przybliża się do Boga i marzy o tym, żeby zobaczyć Bożą pomstę na swoich wrogach, Bożą odpłatę. Ciekawe, czy wiedział, że tą odpłatą będzie Jezus. Będzie tak konkretna miłość okazywana do końca.

Ciekawe, czy ja jestem już, czy wciąż jestem na drodze do tego, by przyjmować historię swojego życia i kłótnie, jakie Bóg toczy ze mną przez różne osoby, wydarzenia, przez moje grzechy, jako kłótnie o to, że mam pozwolić się kochać w każdym calu, z kamieniem w ręku, z gwoździem, z moją niewiarą, która jest częścią mojej drogi uczenia się wiary, z moim błądzeniem, które jest częścią poszukiwania Boga. Wykłóca się o to, bym pozwalał się kochać. Jeszcze niejeden grzech wymyślę. Jeszcze niejedno odstępstwo zrobię. Jeszcze niejedną niewiarą potraktuję Go z buta. Wie o tym, i się tym nie zgorszy, bo zna wszystkie grzechy popełnione w przeszłości i te, które popełnię. I zaprasza mnie do tego, żebym te grzechy wyznawał. Bo po co się kłóci i pokazuje całą stertę moich grzechów? Abym je wyznał. Przygniatająnas naszeprzewiny: Ty je odpuszczasz(Ps 65,4). Żebym je wyznawał i pokorniał. Żebym robił miejsce i przestrzeń dla doświadczania coraz bardziej, że jestem piękny/piękna w Jego oczach, że to nie mity i nie bajki. Że to prawda tak doświadczalna i dotykalna, jak bliskość Jezusa w Eucharystii, w słowie i w drugim człowieku.

Może da się zwieść… Może wymyślę taki grzech, po którym powie: Nie, no kochany, już nie kochamy. Może da się zwieść… że tak, że Go zwyciężymy.

Nie da się zwieść, bo to jest Syn Boga. To jest mój i twój Brat – Jezus.

Ksiądz Leszek Starczewski