Drukuj
Kategoria: Dobre Słowo

 

 

Dobre Słowo 6.07.2014 r. - XIV niedziela zwykła

Za 9,9-10; Ps 145,1-2.8-11.13-14; Rz 8,9.11-13; Mt 11,25; Mt 11,25-30

Prosta sprawa

            Zasadniczo po Ewangelii, kiedy się patrzy na ludzi w kościele, to cześć odpływa, część patrzy, co za gostek będzie mówił, część już jest wyłączona wcześniej - przed Mszą. Przychodzi, bo przychodzi. To jest trudny moment zarówno dla kaznodziei, jak i dla tych, którzy słuchają. Dlatego wychodzę z założenia, że trzeba powiedzieć kilka słów do Ducha Świętego, bo Duch Święty ma w sobie coś takiego tajemniczego, że umie przemycić jedno zdanie, przecinek i coś tam kogoś ruszy.             Duchu Święty, pomóż nam odkryć w tej prostej Ewangelii, w tym prostym słowie, to, co Bóg przygotował dla nas dzisiaj.

            Generalnie dzisiaj w czytaniach jest o radości. Kiedyś zastanawiałem się, skąd się bierze wśród katolików i chrześcijan postawa zupełnie przeciwna. Bo jak się patrzy na ludzi - a to podobno udziela się też księżom - to tak siedzą w kościele, jakby komuś pół rodziny wyrżnęli. Załamani, dobici, obciążeni na maxa, kompletnie zdołowani. A kiedy się wejdzie głębiej w Ewangelię, to jedną z rzeczy - oprócz tego, żeby mieć życie w obfitości, jakie Jezus przyniósł - jest właśnie radość. Jezus chce nas rozradować, że cokolwiek dzieje się w życiu, jeśli pokładamy ufność w Bogu, to Bóg wyprowadzi to na dobro. Cokolwiek dzieje się w życiu: czy rzeczy trudne, czy łatwe, proste, czy skomplikowane, ufność pokładana w Bogu sprawia, że one wychodzą w końcówce na dobro.

            Od momentu, kiedy Chrystus zmartwychwstał, nie ma już spraw beznadziejnych, bo jeżeli Bóg pokonał śmierć, to co tutaj może Go zaskoczyć? I tych, którzy wierzą, że On ma taką moc, wyprowadza ze smutku, jak dzisiaj śpiewamy w psalmie: Pan podtrzymuje wszystkich, którzy upadają i podnosi wszystkich zgnębionych.

            Bóg potrafi się wziąć nawet za zgnębionych, ale nie po to, żeby ich pognębić, tylko żeby ich podnieść na duchu. Jezus w Ewangelii mówi: Jak jesteście utrudzeni i obciążeni, jak macie zdołowanie, przyjdźcie do Mnie. Ale przyjdźcie - krok należy do mnie. Idę do Niego. Nie wiem, co się dzieje, nie rozumiem, o co chodzi, ale zbliżam się do Niego. On ma taką moc i w tajemniczy sposób działa, tego się nie da wytłumaczyć - nie wiesz kiedy, ale jeśli jesteś blisko Niego, On się tym zajmie, On to przejmuje.

            To tak, jak w relacjach chłopak - dziewczyna. Przychodzi moment, że coś zaiskrzy. Przecież oni nie umieją się z tego wytłumaczyć. Jakby im przyszło udowodnić dlaczego, to nie da rady. Po prostu coś zaiskrzy. W przyjaźniach jest podobnie. Tylko bardzo ważny jest moment zbliżenia – trzeba przyjść.

            Stąd Jezus przedstawia tę prawdę o radości i dziękuje Bogu, że tak prosto chce to robić. Mówi do Boga, chwaląc się Ojcem wobec innych ludzi: Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądralami, przed cwaniakami, a objawiłeś je ludziom, którzy mówią tak, tak, nie, nie - mówią wprost, nazywają rzeczy po imieniu. I to jest bardzo ważne, że Jezus cieszy się prostotą. Bo jak nazywasz rzeczy po imieniu, zmieniają się w okamgnieniu. Jak mówisz wprost, bez owijania w bawełnę, to trafiasz do kogoś. Jak trafiasz w sedno sprawy i wyrażasz sedno sprawy, to jesteś zrozumiały, ktoś jest blisko ciebie. A jak zaczynasz komplikować, ściemniać, grać, udawać, to wtedy nie ma porozumienia. Stąd Jezus mówi: Boże, dziękuję Ci, że Ty w sposób prosty o tym mówisz. Prosty, jak piękno tego stworzonego świata. Wymagający, bo żeby zobaczyć piękno ze szczytu, to trzeba nazbierać kilka odcisków, trzeba wodę utlenioną kupić, plasterki mieć na piętce, spalone rączki i kark. Ale wchodzisz, patrzysz, na bieżąco mówisz: Bez sensu, po co tyle chodzimy? A gdy wejdziesz, mówisz: Byłem. Żeby zobaczyć piękno, trzeba się zbliżyć. I o to dzisiaj Jezus apeluje. Zaprasza nas i daje nam siłę do tego, żebyśmy dbali o radości, o te małe radości, małe szczęścia. Bo jak ktoś czeka na wielkie szczęście, a nie zacznie dbać o małe radości, nie zacznie dziękować i doceniać tego, co jest naprawdę czasem niewielkie, ale ma ogromną siłę, to może sobie czekać na wielkie szczęście. Nie znajdzie go. Bo wielkie szczęście tworzy się z małych radości. Siła, tak naprawdę, jest w tym, co małe.

            Mała mrówka, jak pewnie wiecie, jest jednym z najsilniejszych stworzeń na świecie. Ona potrafi podnieść ciężar przewyższający jej wagę 50 krotnie. Mała mrówka, można ją lekceważyć, a jest taka gigantka.

            Małe szczęścia, małe radości, małe dziękuję za drobne rzeczy, buduje coś więcej. I o to Jezusowi chodzi - prosta sprawa.  

            Ksiądz Leszek Starczewski