Taki to ma życie!
Łatwo sobie wyobrazić, jak czuje się człowiek, który dostał nagle spadek składający się z wielu worków złotych monet. Podjechały ciężarówki, tragarze kilka godzin nosili skarby do domu, pan w garniturze wziął pokwitowanie dostarczenia i odjechali.
Pewnie zazdrościmy. Majątku. Zabezpieczenia na przyszłość. Taki to będzie miał życie. Marzenie!!
Ale możliwa jest też inna wersja. Bo oto całe miasto wie, że ten prosty człowiek, bez ochrony, bez sejfu, bez broni, ma w domu coś, co można bezkarnie mu zabrać. Bezkarnie, bo nie jest w stanie tego obronić! Po prostu nie jest.
I on sam też wie, że sam nie obroni skarbu, który dostał.
No dobrze, ale co to ma wspólnego z dzisiejszymi czytaniami? Otóż ten człowiek to my, a skarb – nasza wiara. Niezasłużona, niezapracowana nadzieja życia w miłości i jedności z Bogiem. Majątek. Zabezpieczenie na przyszłość. Takie będziemy mieć życie. Marzenie!!
I głupi musi być człowiek, który mówi, że uwierzył i nic więcej nie musi robić.
Nie musi, ale jak można nie dbać o taki skarb?
Jan w Apokalipsie ma wizję przyszłego świata, Nowego Jeruzalem, miasta pokoju, wiecznego przebywania z Bogiem. Ale wierząc, że taki będzie nasz dom w wieczności, czekając na spotkanie Boga twarzą w twarz, naszą wiarę przechowujemy w glinianych naczyniach. Nasz skarb jest cenny, lecz kruchy i dlatego trzeba o niego dbać.
Może to trochę dziwne, że Paweł, zamiast mianować przełożonych nowych Kościołów na ucztach, ustanawia ich wśród modlitw i postów. Po co post? Po co w ogóle umartwienie, jeśli już wszystko się dokonało, jeśli Jezus ustanowił Kościół i obiecał, że w nim jest?
Po co te ceregiele z umartwieniami?
Właśnie po to są nasze starania wśród postów, wyrzeczeń, ciągłego niepokoju i braku cudownych znaków, abyśmy nie zatracili skarbu wiary, który został nam powierzony. Abyśmy go nie przysypali codziennymi troskami i kłopotami, abyśmy wiedzieli, że esencją życia chrześcijanina jest troska o wiarę, o jest rozwój i świeżość. Aby wiara nie była sprawą tradycji przodków czy tysiąca lat chrześcijaństwa w narodzie.
Chodzi o moją i twoją wiarą, czyli relację z Bogiem. Zgubić wiarę, zatracić relację jest bardzo łatwo – nawet wśród pobożnych śpiewów. Łatwo zamienić przykazanie miłości na przykazanie przyzwoitości. A to całkiem co innego.
Bo wiara jest dla nas wyzwaniem i zadaniem. Nasza miłość karmi się relacją z Bogiem. Jeśli stracimy relację, stracimy sens modlitwy, przeżywania Mszy świętej, przykazań.
I co nam wtedy pozostanie?