Drukuj
Kategoria: Dobre Słowo

 

Dobre Słowo 31.03.2013 r. – Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego

Dz 10,34a.37-43; Ps 118,1-2.16-17.22-23; Kol 3,1-4 lub 1 Kor 5,6b-8; 1 Kor 5,7b-8a; J 20,1-9 lub Łk 24,13-35

Wielkie SZU.....

Duchu Święty, obdarz nas łaską pokory, zabierz nam śmiertelną powagę. Daj nam to, co przynosi dziś Jezus – pełną radość dotykającą naszego życia.

Kiedyś, w jednym z wywiadów, zapytano Jana Pawła II, które z przesłań Pisma Świętego zostawiłby ludziom, szczególnie młodym, jako centralne? Powiedział, że chodzi o to, żeby szukać prawdy. A prawda wyzwoli.

Zdaje się, że dzisiaj cała liturgia − wszystko to, co w słowie Bożym słyszymy – zmierza do tej zachęty, żeby szukać. Zdaje się, że uroczystość Zmartwychwstania Chrystusa nie należy do najłatwiejszych, skoro nawet – jak przy okazji Całunu Turyńskiego, gdy wypowiadają się naukowcy wierzący i niewierzący – uczciwy naukowiec, gdy dotyka prawdy o Zmartwychwstaniu, bez względu na to, czy jest wierzący, czy niewierzący, powie: Stop. Nie da się tego ani udowodnić, ani nie da się temu zaprzeczyć.

Zdaje się zatem, że szukanie jest centralnym motywem, do którego w uroczystość Zmartwychwstania ponownie zachęca nas Pismo Święte.

Gdy bacznie słuchamy dzisiejszego fragmentu Ewangelii, to okazuje się, że nie ma tam spotkania ze Zmartwychwstałym. Są wszyscy, ale Zmartwychwstały gdzieś zniknął. Ciekawe, że w pierwszej redakcji Ewangelii według św. Marka, tekst kończy się w momencie, kiedy niewiasty zatrwożone odchodzą do grobu, jakby został tylko pusty grób. Nieprzypadkowo jest taki układ i nieprzypadkowo jest takie wezwanie, bo rzeczywiście prawda o Zmartwychwstałym, o tym, że Jezus żyje, jest wezwaniem do poszukiwań. Nikt nas w tym nie wyręczy. Najświętsze osoby nas w tym nie wyręczą. Najbardziej wzniosłe natchnienia czy postanowienia nie rozwiążą tej sprawy, jeśli nie ma osobistego szukania Zmartwychwstałego, szukania życia.

Patrząc na tę, która – jak dowiemy się z późniejszego fragmentu – będzie miała łaskę spotkać jako pierwsza Zmartwychwstałego, na Marię Magdalenę, widzimy niesamowitą grę emocji, intuicji i miłości, która sprawia, że ta kobieta nie boi się iść wczesnym rankiem, gdy jeszcze jest ciemno, na cmentarz. Nie boi się wyrażać swojej trwogi, iść do uczniów, szukać, pytać. Ewangelista mówi: Pobiegła więc. Co za intensywność!

Jak się komuś chce coś znaleźć, chce coś załatwić, chce coś osiągnąć, to uruchamiają się w nim takie siły, o których nie miał wcześniej pojęcia. To mniej więcej tak, jakby na naszej drodze pojawił się rotwailer i nagle okazało się, że jest zainteresowany częścią naszej odzieży czy ciała. Gdyby się zaczął rzucać w naszą stronę, uruchomiłyby się w nas takie siły, że pokonalibyśmy wszystkie przeszkody. Mielibyśmy takie możliwości, o których wcześniej by nam się nie śniło. Jest w nas energia. Jest w nas siła do poszukiwań. Stąd – szukajcie prawdy, a prawda was wyzwoli.

Prawda i poszukiwanie jej daje także odwagę. Słyszeliśmy, że Maria Magdalena idzie na cmentarz. Poszukiwanie daje też takie możliwości, które pozwalają spojrzeć głębiej i widzieć więcej. Ciekawe, że kiedy Maria Magdalena przybiega do uczniów, Szymon i drugi uczeń przychodzą − jak to faceci – patrzą i nic nie ma. Jak nie ma, to nie ma. Odchodzą. A Maria będzie stała, płakała, szukała, bo ona chce Jezusa osobiście spotkać. Tak Go spotka, że Go obejmie i przytuli. Nie będzie Go chciała puścić, aż Jezus jej powie: Przestań Mnie obejmować, nie zatrzymuj Mnie. Powiedz moim braciom, co się wydarzyło.

Bardzo wyraźnie dziś ze słowa Bożego rozbrzmiewa i do nas wyzwanie: Szukaj! Nikt cię w tym nie wyręczy. Ale szukaj intensywnie, to znaczy tak, jakbyś naprawdę chciał znaleźć, a nie tylko tak, żeby szukać.

W szukaniu oprócz intensywności, pragnienia − i to będzie druga cecha poszukiwania – niezmiernie ważna jest po prostu miłość. Jak się coś kocha, jak się kogoś kocha, to zupełnie inaczej to coś i ten ktoś wygląda. Zupełnie inaczej wygląda człowiek, który mówi: Kocham tę robotę. Pali mu się w rękach. Zupełnie inaczej, kiedy trzeba iść jak na pańszczyznę i zerka się na zegar czy już. Czasem tak jest też w trakcie Mszy Świętej. Jeśli to poszukiwanie, to pragnienie, miłość do Boga nam gaśnie, to po czym to poznać? – Po częstotliwości spojrzeń na zegarek, po myślach, które w tej chwili niekoniecznie muszą być tu obecne, mogą błądzić: Czy tam jest jeszcze coś w lodówce? Czy ktoś to przeje? Czy dzisiaj jechać do rodziny czy jutro? Ważne sprawy, ale one często wchodzą na pierwszy plan. Można poznać, że uśpiło się w nas pragnienie poszukiwania Boga wówczas, kiedy ta miłość gdzieś gaśnie.

Nie będzie to wielkie odkrycie, że zwrócę uwagę na taką prawidłowość: jak kogoś kochamy, to potrafimy mu tysiące rzeczy wybaczyć, nawet nie zauważamy takich rzeczy celowo, bo go kochamy. Zupełnie inaczej się patrzy na kogoś, jak się go kocha. Podobnie jest w drugą stronę. Jak się jest do kogoś uprzedzonym, to nie wiem, jakie miałby intencje, zawsze mu się coś przypisze: A, pewnie coś chciał. On tylko tak mówi...

Poszukiwanie potrzebuje − oprócz intensywności, oprócz pragnień i nastawienia: Ja chcę znaleźć! – też miłości.

Kiedy dwaj uczniowie, Piotr i Jan, przybiegają dziś do grobu, to nagle okazuje się, że Piotr wchodzi i ogląda wnętrze. Ujrzał leżące płótna oraz chustę, która była na Jego głowie, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na jednym miejscu – to wyraźna sugestia, że przez te płótna ktoś po prostu przeniknął. Naukowcy badali to zjawisko w oparciu o Całun Turyński. Mówili, że osoba zawinięta w ten całun została ukrzyżowana, a na płótnie pojawia się efekt 3D.

Piotr przybył do grobu, ogląda, czegoś mu tu jeszcze brakuje. Natomiast Jan wszedł do wnętrza grobu, ale dał pierwszeństwo Piotrowi – skoro miał być przyszłym papieżem, to trzeba mu było zrobić miejsce. Ale uwierzył ten, którego Jezus miłował, który był w bardzo serdecznej zażyłości z Jezusem. Zadziałało spojrzenie miłości, zupełnie inne, niż spojrzenie chłodnych kalkulacji i obliczeń.

Piotr będzie jeszcze potrzebował czasu, bo każdy ma swoją drogę do odnalezienia. Każdy z nas ma na swój sposób odnaleźć tego samego Chrystusa, tego samego Zmartwychwstałego Pana. Piotr niedługo przeżyje spotkanie z Mistrzem i będzie pytany o miłość: Piotrze, powiedz mi, czy to, że się Mnie wyparłeś, nie zgasiło w tobie miłości? Czy kochasz Mnie? Piotrze, pozbierałeś się? Wiesz, że najważniejsza jest miłość? Nawet to, że byłeś zdrajcą, że się wyparłeś, nie gra teraz roli, bo najważniejsza jest miłość. Kochasz Mnie? Zasmucił się, bo pytanie o miłość zaboli, bo dotknie naszej słabości, tego, że jesteśmy zawodni, tej prawdy, że nie jest zawodny tylko Bóg.

Spojrzenie miłości w szukaniu jest kluczowe. Bez spojrzenia miłości nie da się wejść z kimś w relację.

Ostatnia kwestia: Nie opłaca się szukać Chrystusa, ale warto Go szukać. Judasz przeliczył i wyszło mu, że 30 srebrników to jest wystarczająca ilość. 30 srebrników to równowartość ówczesnej opłaty za osła bądź niewolnika. Trzymał trzos. Św. Jan zauważył, że Judasz zgorszył się tym, że Maria z Betanii namaszcza Jezusa z miłości. Kiedy ktoś kocha, to jest w innym świecie. Wtedy Judasz zawołał: O, jakie marnotrawstwo, przecież można by te pieniądze oddać na ubogich. Nie mówił tego z powodu troski o ubogich – zauważył św. Jan – ale dlatego, że trzymał kasę apostołów i wykradał pieniądze. Judaszowi się nie opłacało. Czy mówimy to po, to żeby go potępić? – Niech się Pan Bóg tym zajmie. Najlepiej, żebyśmy my się zajęli swoim życiem.

Nie opłacało się także arcykapłanom – o czym usłyszymy w Ewangelii Mateusza jutro – bo, gdy strażnicy przyszli do arcykapłanów i powiadomili o wszystkim, co zaszło, zebrani się wystraszyli. Po naradzie dali żołnierzom sporo pieniędzy i rzekli: Rozpowiadajcie tak: „Jego uczniowie przyszli w nocy i wykradli Go, gdyśmy spali”, a gdyby to doszło do uszu namiestnika, to mamy swoje wtyki, pomówimy z nim, wybawimy was z kłopotu. Nie opłaca się szukać Chrystusa, ale warto Go szukać.

Jest różnica między: ma mi się coś opłacać, a: jest warto. Tak po ludzku patrząc, w kategorii świata, który gdzieś pędzi, to zupełnie nie opłaca się być na Mszy Świętej. Zupełnie się nie opłaca, ale warto. Warto, bo ten, kto jest i szuka, będzie miał szansę doświadczyć błogosławieństwa. To jest spełnienie się słów: Szukajcie prawdy, a prawda was wyzwoli. Da wam wolność. Da wam radość, która nie jest połowiczna i powierzchowna, ale jest radością pełną. Da wam siłę do życia.

Na koniec papież Franciszek. Ciekawe, że kaznodzieja papieski, Cantalamessa, który zawsze w Wielki Piątek głosi kazania papieżom, powiedział w jednym z wywiadów: 14 lat głoszę kazania w Wielki Piątek w bazylice św. Piotra, ale patrząc na gesty papieża Franciszka, zauważam, że on kilkoma gestami robi znacznie więcej, niż ja całym kazaniem. Papież Franciszka mówił wczoraj w czasie homilli: Jeśli jesteś obojętny, zaryzykuj, a nie rozczarujesz się. Jeśli zdaje ci się, że trudno za Nim iść, nie lękaj się. Powierz się Jemu. Bądź pewien, że On jest blisko ciebie. Jest z tobą i obdarzy cię pokojem, którego szukasz. I siłą, by żyć tak, jak On chce.

Nie sztuką jest powiedzieć: Nie ma Boga. Zepsuci są i ohydne rzeczy popełniają. To Chrystus na krzyżu mówi: Boże, mój Boże, czemuś Mnie opuścił? Nie sztuką jest powiedzieć: Nie ma Boga. Każdy to potrafi. Nie każdy potrafi szukać.

Prośmy Pana, aby dał nam łaskę szukania Go w naszych relacjach w domu na nowo. Może do kogoś trzeba się odezwać, bo to milczenie jest już za sztywne. Może do kogoś nawet nie trzeba się odzywać, wystarczy jakiś gest – jak papieża Franciszka. Papież Franciszek może, a ty nie? Prostym gestem można zwrócić się do kogoś i otworzyć mu oczy, zauważyć go.

Ksiądz Leszek Starczewski