Drukuj

Dobre słowo 07.02.2013 r.

posted by: Leszek Starczewski
Poprawiono: 07 luty 2013

 

Dobre słowo 07.02.2013 r. – czwartek IV tydzień zwykły

Hbr 12,18-19.21-24; Ps 48,2-4.9-11; Mk 1,15; Mk 6,7-13 

G... z tego będzie? 

Duchu Święty, wyzwalaj nas w prawdzie, którą jest Jezus. Odczaruj nas z bajecznych oczekiwań od słowa, a także oczyść z tego, co jest półprawdą, czyli stanem znacznie gorszym niż kłamstwo. Wprowadź nas w relację, w żywy dialog z Jezusem. Dziękuję Ci, że ta modlitwa i prośba to nie jest tylko formalina, ale prawdziwe pragnienie.

Jedną z pierwszych modlitewnych reakcji, jaką Pan Bóg mnie natchnął po wejściu w realia – szczególnie katechetyczne – zaraz po seminarium, była taka myśl: Boże, przecież ja nie jestem przedstawicielem upadającej firmy, tylko Kościoła, który Ty założyłeś i w mocy Ducha Świętego prowadzisz do pełni zbawienia. Te słowa wypowiadałem na głos, choć pierwszy raz przyszły mi w czasie sprawowania Eucharystii po iluś katechezach przeprowadzonych w szkole.

Dobrze jest odkryć, podkreślić mocno i uzmysłowić sobie właśnie tę prawdę, że należymy do wspólnoty, która została zbudowana na trwałym fundamencie. Bramy piekielne jej nie przemogą. Nie przemogą Kościoła. Nie znaczy to oczywiście, że nie będzie poddawany próbom, atakowany, a także ośmieszany. Próby, doświadczenia, cierpienia są potrzebne. Biada Kościołowi, kiedy nie jest doświadczany. Biada Kościołowi, jeszcze większa bida z Kościoła, jeśli źle odczytuje te doświadczenia i atakowany atakuje, raniony – rani.

Autor Listu do Hebrajczyków próbuje dziś uzmysłowić tę prawdę czytelnikom, kiedy mówi: Nie przystąpiliście do dotykalnego i płonącego ognia, do mgły, do ciemności i burzy ani też do grzmiących trąb i do takiego dźwięku słów, iż wszyscy, którzy go słyszeli, prosili, aby do nich nie mówił. Przystąpiliście do gór Syjonu, do miasta Boga żyjącego, Jeruzalem niebieskiego, do niezliczonej liczby aniołów, na uroczyste zebranie, do Kościoła pierworodnych, którzy są zapisani w niebiosach, do Boga, który sądzi wszystkich, do duchów sprawiedliwych, które już doszły do celu, do pośrednika Nowego Testamentu – Jezusa, do pokropienia krwią, która przemawia mocniej niż krew Abla. Obracamy się w towarzystwie osób, które tworzą wspólnotę Kościoła: i pielgrzymującego, i tego w czyśćcu, i tego w pełni zbawienia.

Warto o tym pamiętać, mając też na uwadze słowa Jezusa, który wysyła przywołanych do siebie Dwunastu właśnie po dwóch, dając im władzę nad duchami nieczystymi, atakami, nad przeciwnościami, nad pokusami zwątpień, nad grzechami, nad wszystkim, co będzie się pojawiać na drodze. Ale przykazuje im, żeby ze sobą nie brali na drogę niczego prócz laski: ani chleba, ani torby, ani pieniędzy w trzosie. Idźcie obuci w sandały i nie wdziewajcie dwóch sukien. Idźcie uzbrojeni mocą z wysoka, zaufaniem. Nie tyle wiarą w Boga, ile wiarą Bogu. Ufnością pokładaną w Bogu. To jest wasza siła.

Jeśli coś przeszkadza mi ufać Bogu, to nieodzowne jest zdemaskowanie tego, zlokalizowanie, nazwanie po imieniu. Co mi w tej chwili przeszkadza ufać Bogu? Mam przywoływać Ducha Świętego, aby pomógł się za to zabrać, współpracując z nami. Co mi przeszkadza?

Cóż wziąłem na drogę zaufania Bogu? Czymże się obładowałem, że nie stać mnie na konkretny akt ufności składany Bogu? – Mnie, który zostałem wprowadzony w wybitnie poddane Duchowi Świętemu towarzystwo, wspólnotę, w Kościół.

Kiedy byłem w seminarium, jeden z biblistów tłumaczył nam na wykładzie fragment z 11. rozdziału Księgi Liczb. Mojżesz prosi tam Boga o to, by ktoś inny razem z nim niósł ciężar ludu izraelskiego. Wtedy Bóg bierze część z ducha Mojżesza i udziela go siedemdziesięciu mężom, w tym dwóm poza obozem. Wspomniany biblista bardzo szybko przeszedł do współczesnych realiów i zapytał: Co proboszcz może zrobić sam na parafii? Co może zrobić? I dosadnie odpowiedział: Gówno. Zamarliśmy wszyscy. Profesor popatrzył na nas i stwierdził: Dzisiaj słowa się zużyły, dlatego trzeba czasem użyć mocniejszych.

Może w tym kontekście warto przypomnieć sobie, że jeśli przyjmując słowo nie przekazuję go dalej, choćby jednej osobie, to gromadzę je na kupie, a na kupie ono zgnije i – idąc za myślą i słowem księdza profesora – gówno z tego będzie.

Gdy profesor wypowiedział to zdanie, chyba nie było na sali wykładowej człowieka, do którego by ono nie trafiło.

Co do ciebie trafiło dziś z Dobrego Słowa, odbiorco?